top of page

Kocia codzienność

 

Na wsi przed domem pani Zofii mieszkały koty. Mama Pelasia, Tata Precel, Ciocia Ela, Ciocia Konstancja, Babcia Fisia, wujek Filet oraz małe kociaki. Kotka Pusia, Kotek Puszek oraz mały Tofik. Kociaki, ani myślały siedzieć spokojnie. Pusia jedynie zawsze podlizywała się do mamy i zawsze słuchała jej. Pusia była całkiem biała, Puszek był brązowy, a Tofik – Rudy. Pusia co dziennie siedziała na progu domu pani Zofii i lizała się za uszkiem. Była bardzo posłuszną, rozpieszczoną małą damą. Okoliczni koci chłopcy lgnęli do niej i zawsze byli dla niej mili. Jeden nawet oświadczył się Pusi na przyszłość, żeby żaden inny chłopak nie mógł zdobyć jej serca. Przyniósł jej w tym celu zdechłą i oskubaną ze skóry mysz. Jednak Mama zaprzepaściła jego plany i poskarżyła się na niego jego mamie, która była przyjaciółką mamy Pusi. Elizo! – mówiła mama do mamy przyszłego narzeczonego Pusi. – Pani synulek znosi mi do domu myszy! Nie życzę sobie, aby mnie uważano za biedną kotkę, która sama nie umie złapać myszy! Mały narzeczony Pusi został uziemiony na cały, calutki, pełniutki, okrąglutki miesiąc i nie usłyszał nawet „tak”. Mały Tofik i Puszek nigdy jak już wspomniałam nie siedzieli w miejscu. Razem niczym mali poszukiwacze przygód penetrowali wszelkie kąty, dziury i pudła, które pani Zofia wystawiała na podwórko. Gruby Wuj Filet zawsze powtarzał Tofikowi i Puszkowi: „Ciekawość i odwaga to ważne cechy każdego poszukiwacza przygód”. Pewnego letniego popołudnia kiedy kociaki leżały na trawie na działce pani Zofii zaczęły swoją pierwszą od dwóch tygodni rozmowę. Chłopcy bowiem całe te dwa tygodnie szukali ukrytych skarbów, a Pusia flirtowała z Elmenem i Adidasem, Kulkiem, Fuśkiem i tak dalej.

- Wiecie co? – Zaczęła Pusia.

- Co? – spytali równocześnie chłopcy.

- Chyba Kuba mnie nie lubi.

- Ach ty i twoje problemy! – powiedział Tofik.

- Nie odezwał się do mnie przez dwie godziny!

- Jesteś taka wkurzająca, że ja się mu nie dziwię! Aż dziw bierze, że którykolwiek z tobą wytrzymuję!

- HA, HA… Bardzo śmieszne! To są poważne sprawy sercowe! 

- Każdy chłopak, który kiedyś był w tobie zauroczony żalił się, że miłość to za wysokie jak dla niego progi. Ostatnio przyszedł do mnie Adidas i powiedział, że zostanie singlem.

- Ach! Dziękuję ci mój kochany braciszku! Już wiem! Ja też zostanę singlem! Będę wspaniałą singielką! Będziemy do siebie pasowali jak czarny do różowego!

Wtedy przyszła babcia Fisia z wielką miską oskubanych myszy i dzieci musiały wracać do budki. Było to duże drewniane pudło z dziura wejściową dla bezpieczeństwa zakrytą granatowym materiałem na którym wyhaftowane były białą nicią rybie szkielety. Dzieci wróciły posłusznie do budki i zjadły cały obiad nie zostawiając żadnych resztek. Potem pora było spać. Babcia Fisia usiadła obok dzieci i zaczęła śpiewać im Mruczankę. Kotki po pięciu minutach usnęły. Ach jak przyjemnie było popatrzeć na śpiące obok siebie kotki, które przytulały się i były grzeczne jak aniołki! Dobranoc! Mlecznych snów!

Kiedy kotki obudziły się jak co dzień ujrzały nad sobą miły, ciepły i łaskoczący w nos język zadowolonej matki. Kiedy mama wyszła z budki dzieci przeciągnęły się i wyszły na podwórko. Na dworze słońce jeszcze świeciło. Dzieci nigdy nie spały długo. Co najwyżej dwie godziny. W tym właśnie dniu nocne polowanie przypadało Cioci Konstancji i Tacie. Ciocia Konstancja była siostrą Taty. Oboje spali, aby nie byli zmęczeni. Jak mówi Mama: „We dwoje zawsze raźniej i więcej myszy można złapać” Babcia przechadzała się po podwórku, a wyniosła i zawsze konkretna Mama niespokojnie siedziała na betonowym chodniczku i machała ogonem. Mama zawsze czuwała, aby nikt nie zaatakował jej pociech. Wszystko było jak zawsze. Kociaki bawiły się w berka. Panował spokój. Taka beztroska kocia codzienność.

 

 

 

 

 

 

 

                        

Szkoła

 

Mama  postanowiła nauczyć swoje dzieci przetrwania. Pewnego poranka kiedy dzieci zjadły śniadanie powiedziała: - Dzieci, musicie wiedzieć, że nie zawsze będę przy was. Kiedyś dorośniecie i będziecie samodzielnymi kotami. Nauczę was wszystkiego co umiem. Chodźcie za mną! Po tym apelu zaprowadziła kociaki do sadu.

- Już nie mogę! – powiedział do matki zmęczona Pusia.

- Moje łapki są za piękne i za delikatne!

Mama w milczeniu wzięła kotkę do pyska i tak niosła ją przez całą drogę. Puszek i Tofik szli za Mamą. Kiedy doszli do sadu mama usadowiła dzieci pod wiśnią i postawiła przed nimi automatyczną myszkę. Łapką wcisnęła zielony guzik, a wtedy myszka zaczęła biec na przód. Potem dogoniła myszkę i wcisnęła ponownie zielony guzik. Wzięła ją w zęby i przyniosła z powrotem dzieciom.

- Macie ją złapać – powiedziała Mama i ponownie nacisnęła guzik. Dzieci ruszyły za myszką.

- Przejście dla damy! – krzyczała Pusia.

- Z drogo śledzie! Tofik jedzie! – krzyczał Tofik.

- Ja ją złapię! Ja! Ja! – Krzyczał Puszek.

W końcu Puszek dopadł bezbronną mysz i nacisnął zielony guzik. Mama wielce się ucieszyła gdy zobaczyła w pyszczku Puszka automatyczną mysz.

Teraz pora była na przerwę. Chłopcy bawili się w chowanego za drzewami, a Pusia lizała się. Następna lekcja polegała na skradaniu się. Rekwizytem głównym był mały ptaszek szukający jedzenia. Dzieci miały go schwytać. Puszek był pierwszy. Jednak ptaszek odleciał. Mama zauważyła jeszcze dwa ptaszki. Tofik rzucił się na jednego z nich, ale i on odleciał. Na szczęście drugi ptaszek nie zauważył Tofika i Pusia mogła sobie na nim poćwiczyć. Pusia po cichu podeszła do ptaszka i… pac! Miała już go w łapce. Matka dokończyła dzieło córki. Po tej lekcji wrócili do domu, a mama z dumą oznajmiła babci Fisi: - Mamo, oskub tego ptaka i podaj go na kolacje! Moja córcia go złapała! Będzie z niej prawdziwa kotka! Taka jak ja! Puszka natomiast nie pochwaliła przed babcią.

- Szkoła jest bombowa! – powiedziała Pusia do braci kiedy razem leżeli w budce. – Wiecie, szkoda tylko, że mama Teodora nie zapisała go do naszej szkoły!

- Niech się biedak cieszy – powiedział Puszek.      

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Luki i Greta    

 

Pewnego dnia przez bramę prowadzącą do domostwa pani Zofii prześlizgnął się Karmel. Miał czarne futerko i był bardzo miły. Karmel podszedł do czuwającej matki i grzecznie się przywitał. Mama pozwoliła mu pobawić

się z jej dziećmi. Kociaki bawiły się w chowanego. Tofik na widok Karmela niezmiernie się ucieszył. Wystawił główkę ze swojej kryjówki – pudełka i powiedział radośnie do Karmela: - Cześć! Dawno cię tu nie widziałem! – Cicho! Zwariowałeś?! – szepnęła do brata Pusia, która schowała się w tym samym pudełko co jej młodszy braciszek. – Zaklepany! – krzyknął Puszek do Tofika, który szukał rodzeństwa. Gdy zobaczył Karmela natychmiast podbiegł do niego i przywitał się z nim.                        

Na podwórko tego domku obok sprowadziła się jakaś mała kotka z mamą i tatą – mówił Karmel. E tam! Takie informacje nas nie interesują! Jakby się wprowadził tam mały kocur to by, było bombowo! – mówił Tofik.

- Ale ona ma brata! STARSZEGO!

- No, takie informacje to są akurat ekstra!

Wtedy z pudełka wyszła zaciekawiona Pusia.

- nowa kotka?! Musi być fajna! Ale, żeby nie była ładniejsza ode mnie! Nie! Taka nie istnieje! –

powiedział Pusia.

 

Dzieci pospiesznie poszły zapytać się Mamy czy mogłaby je tam zabrać. Mama westchnęła, ale w końcu udało się kociakom ją przekonać. Weszli na podwórko nowych. Kotka siedział na ganku. Mały kotek gonił swój ogon. Był w wieku Tofika. Mama poszła do mamy nowych i zaczęła z nią rozmawiać. W końcu się polubiły.  Tata nowych spał. Tofik, Puszek i Karmel podeszli do kotka i zaczęli bawić się w berka. Kotek miał na imię Luki, a kotka Greta. Pusia podeszła do Grety. Greta była biało-czarno-ruda miała, aż trzy kolory!

- Witaj! – powiedziała Pusia do Grety.

- Ale jesteś ładna! – powiedział Greta.

- Ty też wyglądasz nieźle!

- Twoi trzej bracia są fajni! Z Wyglądu!

- Ten czarny to mój przyszły chłopak.

- Fajnie!

Okazało się, że Greta i Pusia mają wiele ze sobą wspólnego. Potem zobaczyły dwie sikorki i razem zaczęły na nie polować. Okazało się, że Greta jest w tym świetna. Luki szybko biegał i równie szybko jadł.

Miał brązowe futerko. Wszyscy razem zjedli obiad i Mama, Karmel, Pusia, Puszek i Tofik musieli już wracać do domu. Nagle na podwórko weszli rozzłoszczeni mali koci chłopcy i rzucili się na siebie. Bili się tak przez dwie minuty, Wtedy Mama Tofika, Pusi i Puszka podeszła  do nich i syknęła. Niegrzeczne kociaki musiały wyjść. 

Kiedy Mama, Tofik, Pusia i Puszek wrócili na swoje podwórko Pusia zwróciła się do braci: - Jakoś niezbyt lubię tą Gretę.

- Czemu? – Spytali zaciekawieni bracia.

- Bo ona lepiej łapie ptaki!

- no i co z tego?

- Bo ja nie lubię jak ktoś jest ode mnie lepszy!

- Puśka! Przestań! Oni są fajni!

- Chyba jak dorosnę przemaluję się na biało-czarno-rudy. Będę miała z tego dwie korzyści! Po pierwsze będę lepiej łapać ptaki, a po drugie będę idealnie pasowała do Trampka!

 

 

 

 

Weekend z wujem

 

 

Następnego poranka dzieci jak zwykle wstały, przeciągnęły się i wyszły na dwór. Tata rozmawiał z mamą, a babcia Fisia podeszła do nich i zaczęła mówić:

- Moje dziubdziusie! Puci, puci! Moje perełki! Jak się spało moim myszką?

- Dobrze, babciu – powiedziała Pusia i przytuliła się do babci.

Chłopcy niechętnie podeszli do babci i przytulili się.

Wtedy babcia powiedziała:

- Moje rybeńki! Zapomniałam o waszym śniadaniu! Chyba mam sklerozę!

Babcia pomimo już dość starych kości jak wichura popędziła do budki z zielonym materiałem w drzwiach na którym wyhaftowane były różową nicią piękne róże. Za nim minęły dwie minuty przybiegła z powrotem z metolową miską w pyszczku w którym była sucha karma dla kotów którą pani Zofia kupiła dla kotów w sklepie zoologicznym. Kociaki z chęcią zjadły karmę i wypiły trochę wody, którą babcia przyniosła ze swojej budki. Były cztery budki. W budce z różowym materiałem i z wyhaftowanymi kocimi łebkami mieszkał wujek razem z ciotkami W budce z zielonym materiałem z wyhaftowanymi różami była kuchnia, a raczej spiżarnia w której babcia przechowywała jedzenie dla całej rodziny. W budce z żółtym materiałem z wyhaftowanymi uśmiechniętymi buźkami mieszkała Babcia i Tata, a w budce z niebieskim materiałem i z wyhaftowanymi rybimi szkieletami mieszkały kociaki. Pani Zofia uwielbiała haftować i dlatego też na każdym materiale było coś wyhaftowane.

Mama nie miała swojej budki, bo nie chciała mieć. Wolała spać przed budką dzieci, a zimą spała razem z nimi.

Wujek Filet tego ranka był we wspaniałym nastroju. Wyszedł ze swojej budki i zaprowadził kociaki na wielkie pole kukurydzy. Na tym polu siedziało mnóstwo gawronów. Na środku pola stał strach na wróble. Wuj przeszedł obok niego nie zwracając na niego w ogóle uwagi.

- Kto to? – spytał Tofik.

- Ten koleś nic nam nie zrobi! Stoi tu już od dwóch lat i nie rusza się! – odpowiedział wujek Filet.

- Cześć stary druhu! – powiedział do stracha i rzucił się na jednego gawrona. Udało mu się. Dzieci także spróbowały. Gawrony jednak były dla nich za duże. Wuj złapał, aż cztery i zanieśli je do domu. Potem poszli do oczka wodnego. Oczko było płytkie i wujek bez problemu złapał dwie duże ryby które pływały przy brzegu. Je również zanieśli babci. Dzieci nie mogły polować na ryby, bo by się utopiły. Potem łapali myszy. Puszek złapał jedną. Łapali też sikorki. Pusia bez problemu złapała jedną z nich. Kiedy dzieci poszły wieczorem spać, a Wujek szedł z Mamą na nocne polowanie wszystkie kociaki były okropnie wykończone. Pusia była czarna od ziemi i przez całe dwie godziny rozmyślała nad tym czy nie lepiej, by było wskoczyć do tego oczka wodnego. Ale pomimo to to był super weekend z Wujkiem Filetem!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Początek końca

        

Pewnego letniego dnia kociaki postanowiły razem z  Mamą pójść do nowych. Weszli na ich podwórko. Mama poszła do mamy Grety i Lukiego.

Tofik, Luki i Puszek zaczęli szukać ukrytych skarbów, a Pusia i Greta rozmawiały o modzie i urodzie. Nagle Pusia zapytała: - O ile jesteś młodsza od swojego i mojego brata?

- O jedną czwartą sekundy – odpowiedziała Greta.

- A lubisz się bawić w… - zaczęła Pusia, ale nagle przez dziurę w bramie wskoczył wściekły york. Mamy kociaków rzuciły się z pazurami na psa, jednak ten uciekł im. Tata nowych podbiegł do psa i syknął na niego usiłując go przestraszyć. Wtedy pies trochę się oddalił od rozwścieczonego kocura. Pies zobaczył nagle małe kociaki i rzucił się na nie. Dziewczynki uciekły na działkę nowych. Pies pobiegł za nimi, a chłopcy pobiegli do jednej z budek, aby tam się schronić do czasu, aż całe to zdarzenie dobiegnie końca. Nagle na podwórko wszedł kolejny york. I stanął oko w oko z rozwścieczoną matką Pusi i jej braci. York który polował na małe kotki szukał ich teraz na działce, ale sprytne dziewczynki zdążyły uciec i schować się w krzakach malin. Mama nowych pobiegła szukać dzieci. Pies natychmiast ją zauważył. Wtedy na ratunek przybiegł tata nowych i razem wypędzili psa. Drugi york przestał już walczyć z Mamą i pobiegł w stronę krzaków malin. Dziewczynki wstrzymały oddech. Pies miał je na wyciągnięcie łapy. Nagle padł na ziemię. Zza psa ukazał się pyszczek Mamy. Dziewczynki były uratowane. Dziękujemy! – powiedziała Pusia.

Bardzo dziękujemy! – Powiedziała Greta.

Kiedy Mama z dziećmi wróciła na podwórko Babcia ujrzała ranę w boku Mamy. Krew ciekła ciurkiem.

Tata podszedł do swojej żony i powiedział:

- Pelasiu! Moja kochana Pelasiu!

Przytulił się do swojej żony i położył się koło niej.

Małe kociaki podeszły do Mamy i przytuliły się do niej. Wtedy mama powiedziała smutnym głosem:

- Mój kochany synku Tofiku, Mój najstarszy syneczku Puszku, Moja kochana, droga i śliczna Pusiu! Kocham Was i pamiętajcie o tym co ważne w życiu! Bądźcie dobrymi kotami! Jestem z was dumna! Jestem, byłam i będę. Wtedy zamknęła oczy i już się nie odezwała. Reszta rodziny stała nad nią i była bardzo smutna. Nagle z domu wybiegła pani Zofia i zabrała kotkę do weterynarza. Dzieci poszły spać. Następnego dnia stało się coś pięknego. Obudził ich miły, ciepły i łaskoczący w noc język najukochańszej na świecie Mamy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mali pomocnicy    

 

 

Tego samego dnia kiedy to mama wróciła do domu dzieci były w okropnie dobrym nastroju i poprosiły wujka Fileta, aby zabrał je na polowanie. Greta i Luki także poszli razem z nimi. Złapali dwie sikorki i dwa gawrony. Babcia włożyła te rarytasy do trzech metalowych misek. Pani Zofia jak co dzień przyniosła im także wodę i mleko dla dzieci. Wszyscy wręcz podskakiwali z radości. Mama niczego nie świadoma leżała w budce dzieci. Słońce grzało, a wiatr jakby też chciał sprawić Mamie przyjemność wiał delikatnie tak jak Mama lubiła. Był to piękny dzień. Dzieci wylizały się tak, że jakby nawet ktoś, by się bardzo postarał nie znalazł, by na ich futerkach, ani jednej plamki. Dzieci poszły z ciocią Konstancją na poszukiwanie. Pani Zofia wystawiała na dwór pudełko z herbatnikami i dzieci przyniosły jednego dla mamy.

Babcia rozmoczyła herbatnik w wodzie. Resztę pożywienia miała zjeść cała rodzina. Kotki uważały, że to niesprawiedliwe, że Mama dostanie tylko herbatnika i wodę jednak babcia powiedziała, że Mama jeszcze nie może jeść ptaków i myszy. Wszystko już było gotowe. Mama leżała, ale nie spała. Pusia krzyknęła:

- Mamo!

Wtedy Mama przysunęła się delikatnie i wysunęła głowę zza materiału. Mama bardzo się ucieszyła z niespodzianki. Cała rodzina jadła, a dzieci przysuwały jej noskiem herbatnik i miskę z wodą. Mama jadła i piła. Była bardzo głodna i spragniona. Ta uczta z okazji powrotu mamy bardzo się udała  Dzieci popatrzyły w niebo. Wiatr zrobił Mamie prawdziwą niespodziankę. Chmury ułożyły się w serduszko. Dzieci tej nocy spały przed budką Mamy. Nie było im zimno. Były szczęśliwe.

Następnego dnia dzieci wstały razem ze wschodem słońca. Były zmęczone. Mama mówiła przez sen. Brzmiało to tak: Nie, nie tylko nie yorki! Tylko nie one! Dzieci chowajcie się! Precel! Pomóż dzieciom! Mamo przygotuj kolacje! Dziękuje wam dzieci! Jestem z was dumna! Nie! Nie! Nie!

Cały ten dzień dzieci pomagały Mamie. Przynosiły jej wodę i rozmoczone herbatniki. Nie czuły zmęczenia. Jak ktoś się cieszy to niczego nie czuje. Na podwórko przychodziły koty. Pytały się o Mamę i o dzieci czy przeżyły tą straszliwą tragedię. Chciały pomóc w opiece nad dziećmi jednak ciągle słyszały: - Nie! Nie trzeba!

Następny dzień przebiegł identycznie.

Po kilku takich samych dniach Mama była już całkowicie zdrowa. Podwórko opustoszało. Mama już prawie biegała. Dzieci spały na dworze. Kiedy jednak okazało się, że już nie muszą z przyjemnością przeniosły się z powrotem do swojej budki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Strachy na lachy

 

 

Przez kilka dni często padał deszcz i dzieci niezmiernie się nudziły w swojej budce. Mama była w budce Babci i Taty, a Babcia siedziała w budce dzieci.

- Wiesz co babciu? – powiedziała do babci Pusia.

- Ostatnio pogoda jest na kogoś bardzo zła.

- Dziecko! Ona nie jest na nikogo zła. Nie wiem dlaczego pada deszcz, ale na pewno pogoda się nie złości! – powiedziała babcia.

- Może słońce jest zmęczone! – dodała ze śmiechem. Kiedy babcia wyszła dzieci usłyszały gwizd. Nagle w budce zrobiło się zimno. 

- To duchy Gwizduchy! – krzyknęła przestraszona Pusia.

- Może to duchy Gwizducho-loduchy! – powiedział cichutko przestraszony Tofik.

Puszek oznajmił:

- Cokolwiek to jest to na pewno jest straszne!

Babciu! – krzyknęła na raz rodzeństwo.

 

Babcia natychmiast przybiegła.

Tu są duchy Gwizduchy! – krzyknęła Pusia.

Tu są duchy Gwizducho-loduchy! – krzyknął Tofik.

Babcia uspokoiła dzieci i zaśpiewała im Mruczankę.

Dzieci natychmiast słodko usnęły. Pusi śnił się koszmar. Zły duch Gwizduch próbował zabrać jej ulubionego i jedynego białego pluszowego króliczka w koronie. Latał po całym podwórku. Nagle podleciał do Pusi i porwał ją. Zaprał Pusie do swojego ohydnego i zimnego domu i zjadł ją. Wtedy Pusia obudziła się, ale to już nie był sen. Był poranek. Padał deszcz. Babci nie było. Chłopcy jeszcze spali. Biały duch wciąż wirował w jej głowie. W końcu zza chmur wyszło słońce. Pusia pobiegła do Mamy. Mama spytała Pusi skąd wydobywały się te gwizdy. Chłopcy już nie spali kiedy Pusia przyprowadziła do budki Mamę. W tylnej ścianie drewniana deseczka była odsunięta. Tym duchem był wiatr.

Duch Wiatruch! – krzyknął ze śmiechem Tofik

Od początku o tym wiedziałam – powiedział zawstydzona Pusia.

Acha! Już ci wierzę! – powiedział Puszek.  

 

 

      

 

 

 

 

   Mój profil
   Audiobooki 
  Komentarze 
Strona główna
   Poczta
bottom of page