top of page

Bajka o troskliwym kotku

 

W parku pod drewnianym płotem leżał sobie rudy kotek. Aż tu nagle słyszy głos. Patrzy w górę, a tam kos. Dziabnął w ucho ptaszek kotka - Mówi: Chora twoja ciotka! W łóżku leży no i wieży, że z lekami do niej bieżysz! Ciotka jest okropnie chora! Nawet była u doktora!Kotek najpierw się podrapał. potem się za głowę złapał. Och ta moja biedna kocia, ukochana, dobra ciocia! Kotek Pobiegł do apteki i cioteczce kupił leki. Leci, pędzi jak wichura, bo tam czeka ciocia bura! Biedna ciocia chorusieńka, ukochana, dobrusieńka. Kotek pobiegł hen do lasu, skrótem, by nie tracić czasu. A tam ciotka - bura kotka przywitała w progu kotka. I nie była wcale chora! I nie była u doktora!No i mówi tak do kotka: - Czeka cię nagroda słodka!

 

 

 

Bajka o śpiewającej papudze

 

Pewna papuga w dżungli mieszkała. Nic nie robiła tylko śpiewała. Tyle śpiewała i tyle mówiła, że razu pewnego swój głos straciła. Leci papuga, więc do lekarza i z tym lekarzem się przekomarzaNie możesz śpiewać - pan doktor mawia. A ta papuga mu język wystawia. No, bo pan doktor nic nie rozumie! Bo poza śpiewaniem nic robić nie umie! W końcu poddała się biedna papuga i teraz swym dziobem w drewnie rzeźby struga.No, a jak biedaczka w końcu wyzdrowiała znowu gadała i wciąż śpiewała.

 

 

 

Bajka o sprytnym młynarzu            

i złośliwym diable

 

U młodego młynarza w domu - nie mówcie tego nikomu! Mieszka diabeł co po kryjomu worki zabiera mąki. Szturcha przy pracy młynarza psikusami go obdarza! mówi młynarz:O psia kość! Mam już tego dość! Na to diabeł: Hi, hi, hi! nie zabronisz psocić mi! dumna ze mnie jest rodzina! I co mały? Zrzedła mina? No i zawsze punkt szesnasta psoty straszne swe zaczyna. wściekły młynarz wziął za worek. sypnął mąką i... aniołek! Bo diabełek cały stał się całkiem biały! I pokonał tak diabełka. mówi: hopla do piekiełka! Za te swoje straszne żarty teraz grywaj z ogniem w karty! Ha, ha koniec z tobą diable! I diabełek zniknął nagle. Za te swoje straszne żarty teraz grywa z ogniem w karty. I pod ziemią gdzieś się smaży i o zemście tylko marzy! Do dziś boi się młynarzy.

 

 

 

Bajka o dzielnym krasnoludku i chorej księżniczce.

 

W pewnym lesie jak wieść niesie mieszkają krasnale. zawsze w biegu i w robocie, pracy się nie boją wcale!Raz do lasku w czarnym kasku na motorze przybył książę. Klęczy, prosi krasnoludka - Tyś istota jest malutka! Wiem, że miły z ciebie gość, zgódź, bo mnie zbiera złość! No, bo moja przyszła żona strasznie jest zakatarzona! No, bo w kącie obok róż zebrał się okropny kurz! Ponoć krążą opowieści, że ty jeden się tam zmieścisz! Krasnal jak to zrobić wiedział, lecz nic księciu nie powiedział. wziął do ręki wnet ściereczkę, eliksiru buteleczką i do zamku bieży, by się z kurzem zmierzyć. Poprzesuwał dzbanek róż i posprzątał cały kurz! Dostał worek z jagodami no i ciastka z malinami.

 

Bajka o Stachu

Był sobie kiedyś chłopiec – Stach

co był olbrzymi jak wielki gmach.

Wszystkich wokoło ogarniał strach,

gdy na podwórku zjawiał się Stach.

Swą wielką siłą podnosił głazy,

a na śniadanie jadł wielkie zrazy.

A kiedy z siebie wydawał ton

to symulował  kościelny dzwon

Wszystkie dziewczęta za nim szalały 

I po kryjomu się w nim kochały.

Raz do Stacha przyszedł dyrektor cyrkowy

w wysokim cylindrze, w płaszczu atłasowym.

Ach Mój drogi Stachu, mój Stasiu, Stasieńku

Po linach będziesz chodził, bo nie brak ci wdzięku.

Chociaż miał być długi ów występ był krótki,

Bum! I spadł na ziemię ten Staszek głupiutki.

Teraz już po linach nie będzie Stach chodził.

On się nie nadaje! Każdy się z tym zgodzi!

 

 

                                       

 

Bajka o zakochanym baranie

Pewien baran co zbaraniał

Ciągle się sąsiadce kłaniał

Ciągle chodził do sąsiadki

I kupował czekoladki

Ciągle w jego brzuchu latały motylki

Nie mógł bez  niej wytrzymać, ani jednej chwilki

Kiedy jej nie widział płakał, beczał, szlochał,

Wrzeszczał, piszczał, jęczał tak bardzo ją kochał.

Ponieważ wypłatę już wydał do zera

Postanowił okraść jakiegoś bankiera.

Ponieważ już okradł  jakiegoś bankiera

Postanowił się wybrać do jubilera.

Wybrał piękny pierścień z rubinem, ze złota

I kupił jej jeszcze drewnianego kota.

Z tymi podarkami wszedł do jej domu

I zakradł się do niej cicho, po kryjomu.

Chociaż szedł za serca głosem

Przegrał walkę ze swym losem

Stała się dla niego

rzecz wprost niepojęta

Wrzasnęła sąsiadka:

- Jestem już zajęta!

Bajka o głuchej musze

 

Pewna mucha całkiem głucha

Robiła co chciała

A, że była całkiem głucha

Nikogo nie słuchała.

Wlatywała tam gdzie chciała

Do filiżanek, do ucha

Za firanką, w kącie spała

Ta przebrzydła mucha

Wszyscy już jej żarty znali

I się w głowę, wciąż pukali

Jak tak można? Po co?

Czemu?

Kiedyś skończysz w słoju dżemu

Lecz ta mucha

całkiem głucha

dalej robiła co chciał,

gdyż nikogo, nawet matki mucha nie słuchała

Kiedy wieczór nastał, gdy kolację jadła

Do miseczki z zupą

Biedna mucha wpadła.

Potem o niej jakaś

Żaba plotkowała:

- Gdyby do mnie przyleciała

To, by się  nie zmarnowała.

 

 

 

 

 

 

Bajka o bałaganiarzach

 

Byli sobie bracia Tomek oraz Romek

Jednym się fascynowali

Gratami i złomem

Tomek miał muzeum gratów w swoim własnym domu

A Romek przed domem wysypisko złomu

Zamiast po podwórku latać

Te nieznośne dzieci

Bez przerwy zwiedzały wysypisko śmieci

Pewnego dnia Romek co z niechlujstwa słynął

W swoim złomowisku po prostu zaginął

A Tomek po prostu

Bez żadnego zaklęcia

Zamienił się kiedyś

W śmieciowego księcia

Mówiono, że mieszkał

w zamku pełnym śmieci

i straszono księciem wszystkie

małe dzieci.

 

 

 

Bajka o ośle i komorniku

 

Pewien osioł szczerbaty

uwielbiał wąchać kwiaty

A ponieważ tak lubił kwiaty

Kwiaciarnię dostał od taty.

Życie płynęła spokojnie i miło.

Lecz przez jedną kartkę

Wszystko się skończyło

Jeden wniosek od komornika

I wszystko co piękne natychmiast znika

Ponieważ podatków osioł nie płacił

Kwiaciarnie od taty natychmiast stracił.

Płakał, aż łzami cały się zalewał:

- Kto moje kwiatuszki będzie podlewał?

Kiedy wreszcie osioł

Doszedł do siebie

Uznał, że bez kwiatków jest jak w siódmym niebie!

Nie trzeba nic robić! Kwiatuszków podlewać

I masę pieniędzy na konto przelewać

Lecz osioł miał pomysł co chce robić potem

chce być emerytem z krzyżówką i kotem.

 

Bajka o aktorkach

 

Były sobie kiedyś muchy

Brzydkie, brudne ciepłe kluchy

Jedna miała brudną szyje

Druga dotąd rąk nie myje

No, a trzecia – Taki los w rękaw wycierała nos

Lecz te muchy – ciepłe kluchy

Jedną ważną misję miały:

Aby w jakimś musicalu główne role odegrały

Jednakże musiały wiedzieć w, co się ubrać? Co powiedzieć?

Co zatańczyć? Co zaśpiewać? Czy się mają cieszyć, gniewać?

No, więc poszły do trzech stacji, które by je nadawały,

ale żadnej deklaracji, biedne muchy nie dostały

No i teraz biedne muchy – Bardzo smutne ciepłe kluchy

Śnią, że zgodę ów dostają

I że w znanym musicalu

główne role muchy grają.

 

 

 

 

 

Bajka o złotych owcach

 

Była raz sobie owieczka mała

Która jak nie spojrzeć była całkiem biała.

Spośród złotych owiec tak się wyróżniała

Że cała rodzinka wciąż ją wyzywała.

No, więc biedna owca wciąż tylko płakała,

Bo nawet mamusia źle ją traktowała.

Poszła raz do lasku,

Gdzie deszcze padały,

A tam nad strumyczkiem

Elfy ją spotkały.

Elfy, które owcę bardzo dobrze znały.

Elfy, które wszystkim ciągle pomagały.

I tak powiedziały te elfiki małe:

„Niechaj wszystkie owce od dziś będą białe!”

 

 

 

 

 

 

Bajka o złotej dzieweczce
 

Na szczycie góry Bajki

Stała dzieweczka ze złota.

Miała piękne kręcone włosy i w rękach trzymała kota.

Lecz kto by mógł ją obudzić, do życia to złoto powołać?

 Kto by mógł ów wyzwaniu, bez żadnych trudów podołać?

 Raz znalazł się pewien śmiałek.

Chłop biedny bez grosza w kieszeni,

Który był pewien jednego:

Że złoto w panienkę zamieni.

Wlazł z trudem na górę Bajkę,

Podszedł do złotej dziewczyny,

Popatrzył chłop nagle w niebo

I widzi białe ptaszyny.

- Oto fiolka z miksturą do picia,

Którą wlejesz do ust tej dzieweczki,

poczekasz chwilę, aż ekstrakt powoła złoto do życia.

Chłop zrobił, co mu kazały te piękne białe ptaszyny

I bez żadnego oporu

Wlał ekstrakt do ust dziewczyny.

Aż nagle dzieweczka ożyła

Została chłopa żoneczką

I długo nie zwlekali

Z daleką poślubną wycieczką.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bajka o pijanym komarze

 

Poszedł komar do lekarza:

Niech się pan nie przekomarza!

Ja ze wzrokiem mam problemy!

A jak wszyscy dobrze wiemy

Muszę wiedzieć, co ja piję,

Bo mnie jeszcze ktoś zabije!

Ja chcę do hematologa!

Bo jak panie powiesz „nie”

To przyleci ma załoga

i się skończy bardzo źle!

No, więc lekarz, co miał zrobić?

Musiał się biedaczek zgodzić.

Wleciał komar, więc do sali,

A, że wszyscy go się bali

Mógł na krześle przesiadywać

I świeżutką krew spożywać.

Raz się upił, że aż śpiewał

I zmęczony tylko ziewał

Aż go wreszcie wyrzucili

I za kraty go wsadzili

I już komar krwi nie pije

I na winie tylko żyje.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bajka o Spycimirze  i Tarnowie

 

Jechał raz na koniu Spycimir młody

Przez zielone sady, polany, ogrody

I dla swego konia szukał jakiejś wody.

Widział tylko kwiatki, krzaki i owady

A po za tym sady, sady i sady.

Nagle się zatrzymał przed laskiem Spycimir

I krzyknął zdziwiony: „Ile tu tarniny!

Cały świat zwiedziłem, niziny, wyżyny

Tarnów TAM założę,

Gdzie pełno tarniny!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bajka o krecie wędkarzu

 

Siedział raz krecik na dworze

I łowił sobie w jeziorze.

Wędkę zarzuca i czeka,

Aż rekin przypłynie z daleka.

- O ryba, o jaka wielka!

A na haczyku butelka.

- Nic nie ma! Nie ma ni szprotki!

A nawet najmniejszej płotki!

Siedział kret nad jeziorem dużym,

Naprawdę wielkości kałuży.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bajka o modnych wronach

 

Głowiły się dwie stare wrony:

- Czy modny jest kolor zielony?

Czy modny jest kolor taki?

A jak nie to jaki?

Czym przyozdobić ogony,

Gdyby modny nie był zielony?

Zaczęły się, więc wydzierać:

W co by się tu ubierać?

Zaczęły też pytać liście,

Czy modne są rzeczywiście.

Tak długo myślały te wrony,

Że z mody wyszedł zielony.

 

 

 

 

 

 

 

 

Bajka o plotce

 

Rozpowiedział pewien dudek:

- W lesie mieszka ufoludek

To usłyszał drugi dudek:

- W lesie mieszka krasnoludek:

Usłyszały to centaury:

- W lesie siedzą jakieś karły.

Rozgłosiły też dwa konie,

że słyszały coś o gnomie.

Z lasu sójka wieść wyniosła

I tak plotka się rozniosła.

Gąsieniczka

 

Po długiej mroźnej zimie nastała piękna słoneczna i ciepła wiosna.

Na drzewach pojawiły się już pierwsze liście.

Wokoło zieleniała młoda zielona trawka, a gdzieniegdzie z ziemi wyrastały drobne liche kwiatuszki.

Wraz z wiosną, pewnego dnia na świat przyszła mała gąsieniczka.

Gąsieniczka uchodziła za najbrzydszą istotę na łące.

Gdy tylko się pokazała, wszyscy śmiali się z jej wyglądu.

 - Ta nowa, jest taka brzydka! A jaka dziwaczna! - Mówiła zawsze mrówka, ilekroć spotkała którąś ze swoich sąsiadek. Póki żyję, jeszcze nigdy nie widziałam takiego brzydactwa.

Ot co! Powinniśmy ją od razu wygonić! Nawet dżdżownica jest od niej piękniejsza! 

- Gdy ktoś ją zobaczy na naszej łące od razu będzie myślał, że wszyscy jesteśmy tu brzydcy! –powiadała pani żukowa. Nie chcemy jej tutaj, a skąd! Niech sobie idzie!

- Ona jest taka brzydka, że nie będzie nam jej żal, jeśli odejdzie.

Malutkie biedronki zaś biegały wciąż za gąsieniczką naśmiewając się i śpiewając: Brzydulica, Szkaradnica, nie chcemy takiej na łące, gorsza niż dżdżownica, dżdżownica, najbrzydsza pod słońcem!

Gąsieniczka przestała już nawet wychodzić ze swojego domku i nie wiedząc co począć płakała całymi dniami. To jednak nie pomagało. Dalej szydzono z niej przy każdej okazji.

 

Pewnego dnia, więc w rozpaczy, zawinęła się w kokon i przez najbliższe miesiące ukrywała się tam, szlochając i rozmyślając co ma zrobić dalej. I tak minęła jej wiosna, a później lato, a w końcu nadeszła jesień, a wraz z nią ciężka i mroźna zima. Mieszkańcy łąki zapomnieli już o brzydkiej gąsieniczce i zajęli się swoimi sprawami. Nikt też nie zastanawiał się zbytnio, gdzie też podziewa się ta istotka. A ona sama, po jakimś czasie zasnęła, głęboko śniąc, że jest piękną królewną o zgrabnych łapkach i prześlicznej twarzyczce z błękitnymi jak niebo oczami. Aż znowu nadeszła wiosna, pogodna i ciepła. Gąsieniczkę obudził dopiero piękny śpiew ptaków. Kiedy wygramoliła się w końcu z kokonu i usiadła na gałęzi nagle zerwał się silny wiatr, a ona spadła z hukiem na ziemię prosto do wielkiej kałuży. Ocknęła się po chwili, a gdy tylko wstała, zauważyła pięknego śnieżnobiałego motyla, który jej się przyglądał.

- Nie umiesz jeszcze latać? – zapytał motyl.

- Jestem brzydka i nic, a nic nie umiem. – odpowiedziała ze łzami gąsieniczka, która już wszystko zdążyła sobie przypomnieć.

- Ach, ty nie jesteś gąsieniczką, a nawet gdybyś była, i tak nie byłabyś brzydka. Każdy jest piękny, ponieważ każdy jest inny. Piękne jest to, co inne i oryginalne

- To bardzo ładnie z twojej strony, lecz ja nie jestem piękna, jestem gąsieniczką i nikim innym, ale tyle bym dała za to,  żebym mogła być na przykład mrówką. 

- Ależ jesteś przepiękna, musisz w to uwierzyć. Wtedy będziesz piękna naprawdę!

- Może i masz rację.

Gąsieniczka spuściła głowę i przez przypadek zobaczyła w wodzie swoje odbicie.

- I co? – Zapytał motyl. – Czy już widzisz?

 Gąsieniczka nie wiedziała co powiedzieć, a z początku nawet myślała, że dalej śni. Z brzydkiej gąsienicy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniła się w przepięknego motyla o cudownych nakrapianych skrzydełkach

- Masz rację! – powiedziała po chwili wzruszona.

- Każdy jest piękny, tylko trzeba to umieć dostrzec.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pewnego dnia w lesie spotkały się trzy lisy i jak to miały w zwyczaju, zaczęły się przechwalać:

- ja to jestem z was panowie najpiękniejszy. - mówił jeden. - Jak tylko do kurnika zaszedłem wszystkie panie zemdlały na mój widok.

- Ach, mój drogi kolego, to chyba się ciebie przestraszyły. Ale cóż to za lis, nawet najpiękniejszy, gdy strachliwy i słaby. Gdy ja do kurnika zaszedłem kogut mnie zastraszyć próbował, lecz ja jak to lis odważny, hyc na niego i tylko piórka zostały, a bardzo waleczny był i dzielnie bronił kokoszek. Bo jak to moja babka mawiała śmiały lis to dobry lis.

Odezwał się więc pierwszy.

Lecz uroda to tylko jedna z moich zalet. Ja jestem tak szybki, że ostatnio nawet upolowałem sobie zająca. A uciekał on ile sił w łapach.

- A ja to akurat – mówił tzreci. Nie jestem ni szybki, ni odważny. Za to jestem sprytny i przebiegły.

- Ach tak? Lecz jak ci spryt ma pomóc, gdy będziesz polował na kury?

Załóżmy się więc – zaproponował po chwili ciszy ten trzeci.

- Acz tak? Chcesz się kolego zakładać? A więc dobrze, to o co biega?

- Wygra zakład ten, który upoluje najwięcej kurek do końca tego dnia. – wytłumaczył trzeci lis.

- A więc, niech ci będzie załóżmy się – zgodziły się lisy bez namysłu.

I tak rozeszli się w różne strony, każdy do swego kurnika.

Najpierw polował ten pierwszy. Kokoszka którą sobie upatrzył dziobała właśnie ziarno przed kurniku. Naprężył się lis wiec, przeciągnął i hop na kokoszkę. Ta zaś rzuciła się do ucieczki biegnąc ile sił w łapach, aż w końcu przeleciała nad płotkiem. Lis zmęczony i smutny powlókł się z powrotem do lasu.

Potem próbował drugi lis. Wszedł do kurnika po cichu i już, już miał złapać śpiącą na grzędzie kokoszkę, kiedy ona się zbudziła i wrzeszcząc w niebogłosy zawołała koguta. Kiedy tylko biedny lis zobaczył ów koguta z nastroszonymi piórkami gotowego do walki zląkł się tak bardzo, że wtem czmychnął w krzaki.

W końcu przyszła kolej na trzeciego lisa. Pewny siebie wszedł spokojnie do kurnika i niby zmartwiony wielce zaczął lamentować.

- Ach moje drogie panie! – mówił lis.

Strasznej rzeczy się dowiedziałem.

A mianowicie, że dziś właśnie któraś z kurek skończy w rosole! Ach co za okrucieństwo! Lecz ja mam oczywiście pomysł co zrobić w tej sprawie. A że taki jestem dobroduszny to też wam pomogę. Wy tylko musicie pójść ze mną wszystkie do lasu, tam też się ukryjecie i gospodyni was nie znajdzie.

Naiwne kury bardzo przestraszone tą wiadomością bez najmniejszych podejrzeń poszły do lasu razem z lisem.

Tam lis, gdy one nie patrzyły, wszystkie kury wpakował do wora.  I tak oto tym sposobem sprytny lis wygrał zakład.

 

Widać, że cię nie doceniają! Mogłeś zostać milionerem, a nie mikołajem, który nic za tą charówkę brać nie może!

Tu zaczyna się Ocean Poezji!

Znowu te święta! 

Bez sensu! Dzieciaki i tak już we mnie nie wierzą, a ja muszę i tak włazić przez te brudne kominy! I jeszcze mówią, że jestem wymyślony!

   Mój profil
   Audiobooki 
  Komentarze 
Strona główna
   Poczta
bottom of page