top of page

W pewnej fabryce wyprodukowano marionetkę.

Taką zwykłą marionetkę.

Miała jasne, kędzierzawe, włóczkowe włosy i niebieską sukieneczkę z bufiastymi rękawami. Buciki miała białe, ale przepiękne. Była zrobiona z drewna. Jej błękitne oczka pięknie komponowały się z różowymi usteczkami i zarumienionymi nieco policzkami miała na nosie kilka piegów, ale i tak wyglądała jak najprawdziwsza królewna.  Oprócz niej w fabryce powstały także inne marionetki. Jedna z nich przedstawiała wesołego, roześmianego pajacyka w kolorowym ubranku z kolorową czapeczką z dzwoneczkiem. Druga zaś była podobna do młodej gosposi. Na głowie miała chusteczkę, miała długą bordową sukienkę i biały fartuszek z koronką. W ręku trzymała drewniane wiaderko z namalowaną krową. Pewnego poranka do fabryki przyszedł pewien wysoki, przystojny mężczyzna o czarnych włosach i zabrał marionetki do wielkiego samochodu. Jechali i jechali, aż w końcu dojechali. Dojechali do wielkiego teatru, gdzie ów przystojny mężczyzna zabrał lalki na zaplecze. Wszędzie leżały marionetki o różnych barwach, a każda miała przedstawiać co innego. Był tam nawet drewniany jeździec siedzący na brązowym koniu z lassem w ręku, a nawet pewien grubas w śliniaczku z kaczuszką trzymający kiełbasę. Zaplecze wyglądało fantastycznie! Marionetki mężczyzna położył na okrągłym stoliku. Nagle wszedł dyrektor teatru i zapłacił mężczyźnie. Wziął lalki pod pachę i wszedł do pewnego pomieszczenia gdzie czekali zniecierpliwieni aktorzy.

- Oto nasi nowi artyści! – wykrzyknął dyrektor, a wszyscy aktorzy wstali z krzeseł i przekrzykując się wołali:  Ależ śliczna ta królewna! Nie! Najlepszy jest ten pajac! Nie prawda! Najfajniejsza jest ta gosposia! Zobaczcie tylko jakie ma śmieszne wiaderko! Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że do ich trupy dołączyły nowe marionetki. Następnego dnia ludzie zebrali się na wielkiej sali teatralnej, aby obejrzeć spektakl, który teatralna trupa przygotowała. Kiedy odsłoniła się kurtyna wszyscy mogli zobaczyć nowe lalki. Królewna – jedna z nowych członków trupy miała zagrać główną rolę. Czuła się z tego powodu szczęśliwa i była bardzo, a to bardzo podekscytowana. Była to opowieść o królewnie którą porwał okrutny smok, a uratował wesoły pajac. Tak upłynęły kolejne dni, miesiące i lata, aż kiedyś, już kompletnie zadłużona trupa musiała zamknąć teatr. Marionetki sprzedano właścicielce supermarketu „Słonecznik” i tak szczęśliwe i beztroskie życie marionetek dobiegło kresu. Marionetki oglądali różni klienci, jednak nikt nie chciał ich kupować. Pewnego zwyczajnego dnia do sklepu wbiegła zdyszana kobieta w czarnym żakiecie i wysokich czerwonych szpilkach. Pobiegła, a raczej poleciała do działu  z zabawkami i zatrzymała się przy marionetkach. Wybrała marionetkę – królewnę i kupiła ją. Kiedy wróciła do swojego mieszkania zapakowała ją w błękitny papier w misie i zawiązała różową kokardą. Pod wieczór poszła do swojej bratanicy – Anielki razem z paczką w której leżała marionetka. Koleżanki Anielki siedziały przy stole nakrytym jasnoróżowym obrusem z koronką i zajadały przepiękny różowy tort na którym siedział  siedział biały, marcepanowy kociak z różową kokardką. Kobieta wręczyła jubilatce prezent, a ta natychmiast go odpakowała. Księżniczka niesłychanie jej się spodobała. Marionetka została położona na stoliku, a dziewczynki zaczęły bawić się w ciuciubabkę. Po przyjęciu urodzinowym Anielka odłożyła ją na półkę gdzie urzędowały także inne zabawki. Siedziały tam dwie lalki barbie, trzy rozkoszne figurki kotków, jedna figurka małego szczeniaczka, pluszowy tygrysek i szmaciany, niebieski kotek. Kotek miał guzikowe oczka i wąsiki z białych niteczek.  Wyglądał bardzo smutno.

Anielka od razu zaczęła się bawić nową lalką. Wzięła marionetkę i położyła ją na podłodze. Trzy kotki ustawiła tak, aby wyglądały jakby chodziły sobie beztrosko po zielonej trawce jaką był dywan. Szczeniaczek stał przed wielkim plastikowym zamkiem, który Anielka położyła na dywanie. Dywan był zielony w różowo – żółte kwiaty co bardzo pomagało mu w naśladowaniu prawdziwej gleby. Obok zamku postawiła ślicznego, różowego, pluszowego smoka, który miał za zadanie pilnować, aby nikt nie dostał się na zamek, do wieży w której siedziała ona. Marionetka z teatru miała wziąć udział w tej zabawie. Wieża była dosyć duża, by marionetka mogła w niej siedzieć. Potem przyszedł rycerz – ken – chłopak – lalka z Anielkowej kolekcji lalek barbie, zabił smoka i uratował śliczną marionetkę. Po zabawie, gdy wszystkie zabawki wróciły na swoje miejsca marionetka spytała się smutnego kotka: „Kociaku biedaku! Co się dzieję? Czy może świata nie lubisz? Powiedz!”

Kotek niechętnie odpowiedział: „ Ach! Co tu dożo gadać! Anielka mnie już nie przytula i nie głaska, a nawet się mną nie bawi. Tygryskiem też się nie bawi. To nie ja teraz jestem biedny, ale ty lalko! Anielka już jutro po twej ostatniej zabawie cię na półkę odstawi na zawszę. Już ja tą dziewuchę znam! Jest okrutna dla zabawek! Pomyśleć tylko, że tak się mną zachwycała! Możesz się już pożegnać ze słowami „Ale piękna ta królewna!” Już skończyło się twoje beztroskie życie!” Po tych słowach zasnął. Marionetka bardzo się zmartwiła, ale po dłuższej chwili także usnęła. Następnego dnia rano Anielka znowu zaczęła się bawić marionetką, a po zabawie odłożyła ją na półkę. Było zupełnie tak jak mówił smutny kotek. Minęły kolejne miesiące, a Anielka nawet nie spojrzała na marionetkę. Raz przyszedł do Anielkowego pokoju jej młodszy braciszek i zaczął się bawić marionetką, ale to nie była wcale zabawa. Wróciła na półkę cała pogryziona, a jej sznureczki były całkiem poplątane. Mijały tygodnie i  miesiące. W końcu nadszedł dzień porządków. To był już koniec. Anielka ściągnęła marionetkę z półki i wrzuciła ją do pieca. Kotek patrzył na to wszystko ze smutkiem. Marionetka paliła się w piecu, a czerwone jęzory ognia parzyły ją okropnie. W końcu cała spłonęła. Kiedy Anielka szła spać na półce gdzie niegdyś leżała marionetka, na tym samym miejscu leżał skrawek papieru. Anielka podeszła do półki i przeczytała karteczkę na której było napisane:

                   

                                       Droga Anielko!

 

Mam do Ciebie wielką prośbę! Nie wiem kiedy ją spełnisz i kiedy przeczytasz ten list! Proszę, przytul smutnego kotka i baw się z nim jak kiedyś. Zajmij się także tygryskiem i innymi zabawkami, którymi się już od dawna nie bawisz.

                                                        Twoja marionetka”

                                                                                                                             

Ten list bardzo poruszył serce Anielki. Bawiła się kotkiem codziennie, a on był bardzo z tego powodu szczęśliwy. Zabawiał kolejne pokolenia i nadal zabawia. O innych zabawkach także Anielka nie zapomniała. Niektóre dała biednym dzieciom, a niektóre zaniosła do szkoły, gdzie jej pani wychowczyni miała zanieść jako prezenty niespodzianki do miejscowego szpitala. Co się stało z marionetką, tego nie wie nikt.

 

Marionetka

   Mój profil
   Audiobooki 
  Komentarze 
Strona główna
   Poczta
bottom of page